poniedziałek, 16 września 2013

ELEGIA O... OSIOŁKU. "SREBRZYNEK I JA" Juana Ramóna Jiméneza



    Już dawno nie zdarzyło mi się tak wzruszyć podczas czytania. O ile  mnie pamięć nie myli, podobnie silne emocje przeżywałam jako kilkuletnie dziecko przy lekturze książki „Roczniak” autorstwa Marjorie Kinnan Rawlings (bardzo polecam - choć to zupełnie inny poziom artystyczny i zupełnie inna historia).
     Tym razem przyczyną była niezwykła książka Juana Ramóna Jiméneza „Srebrzynek i ja”. Odkryłam ją dzięki Lirael, która znakomicie oddała klimat tej wyjątkowej lektury. I tak naprawdę nie jestem w stanie dodać nic ponad to, co w Jej recenzji zostało zawarte.
Czuję jednak potrzebę, żeby o „Srebrzynku” napisać. Cokolwiek.
    Choć bez wahania i już od pierwszych stronic zaliczyłam tę książkę do grona tych, do których na pewno wrócę, trudno byłoby mi polecić ją wszystkim bez zastrzeżeń. Nie ma tu specjalnie fascynującej fabuły, nie ma wartkiej akcji ani korowodu ciekawych postaci. Znając czytelnicze gusta niektórych śmiem się domyślać, że część osób mogłaby uznać, iż jest to historia „o niczym”. Ot, poetyckie bajanie na temat kwiatków, motylków i pulchnego zwierzątka.
    „Srebrzynek i ja” to ponad sto krótkich, lirycznych monologów, w których narrator – poeta wędruje po Andaluzji ze swym nieodłącznym towarzyszem i przyjacielem – ślicznym osiołkiem o srebrzystym futerku. Nie spotykają ich żadne wyjątkowe przygody. Ich życie to przechadzki po malowniczych okolicach Mogueru, obserwacja codzienności, zachwyt nad pięknem świata.
    Tym, co urzeka i chwyta za serce jest niebywała wrażliwość, z jaką narrator opisuje otaczającą rzeczywistość, jego empatia, zdolność współodczuwania nie tylko w stosunku do najbliższego towarzysza ale wszystkch stworzeń. Wędrowny poeta jest jak święty Franciszek z Asyżu – potrafi dostrzec iskrę bożą w parszywym psie, w konającej na ulicy klaczy, w pogardzanym przez mieszkańców murzyńskim torreadorze czy skromnym kwiatku polnym. Potrafi zachwycić się owocem granatu, wyniosłą sosną czy igrającym na tle nocnego nieba płomieniem. Lituje się nad losem pociągowych osłów, kanarka, chorej dziewczynki. Czytając, wędrujemy wraz z nim po pięknej Andaluzji, dając się unieść na grzbiecie „Marka Aureliusza łąk”, jak sam nazywał osiołka.
    Nie brak tu urzekających opisów samego Srebrzynka, które odzwierciedlają przywiązanie, jakim poeta obdarza swego kosmatego powiernika:
„Jakiś ty dziś prześliczny, Srebrzynku! Przyjdź no tu bliżej...(...) Wszystko, co białe, i wszystko, co czarne, lśniące uwydatnia się w tobie jakdzień i jak noc po deszczu. Aleś ty ładny, Srebrzynku! Zawstydzony troszeczkę, Srebrzynek podchodzi do mnie powoli, wilgotny jeszcze od kąpieli, tak czysty, iż zdaje się nagą dziewczyną. Rozjaśnił mu się pyszczek niby jutrzenka, a jego wielkie oczy błyszczą żywo, jakby najmłodsza z Gracji użyczyła im płomienia i blasku. Mówię to - i w nagłym entuzjazmie braterskim biorę go za głowę, przechylam ją w serdecznym uścisku, łaskoczę go... On nie odchodzi i ze spuszczonym wzrokiem łagodnie broni się uszami; albo uwalnia się krótkim biegiem, aby przystanąć znów raptownie, jak rozbawiony szczeniak. - Jakiś ty ładny, chłopie! - powtarzam mu. A Srebrzynek, podobny biednemu dziecku, co po raz pierwszy włoży nowe ubranie, nieśmiały biegnie zagadując do mnie, zerkając na mnie z rozigranymi uszami, aż zatrzymuje się wreszcie, pod pozorem skubania jakichś czerwonych dzwonków, u drzwi stajni.”
    Pojawiają się również wątki pełne nostalgii i smutku – wspomnienia dzieciństwa czy elegijne w tonie przemyślenia na temat śmierci osiołka. Poeta we właściwy sobie sposób porusza temat pamięci i zapomnienia.
„Srebrzynku, przyjacielu! - powiedziałem ziemi. - Jeżeli, tak jak myślę, znajdujesz się teraz na łące niebios i niesiesz na swym włochatym grzbiecie młodzieńcze anioły, czy aby mnie nie zapomniałeś? Powiedz mi, Srebrzynku, pamiętasz mnie jeszcze? I jakby w odpowiedzi na moje pytanie lekki biały motyl, którego przedtem nie dostrzegłem, począł fruwać uparcie - niby dusza - z irysów na irysy.”
Domyślać się możemy, że opowieści, a przynajmniej znaczna ich część, to osobiste przemyślenia samego autora. W jednej z historii narrator-poeta wspomina nawet o pieczątce z własnym nazwiskiem i nazwą miejscowości, którą zamówił jako dziecko – widniał na niej napis „Juan Ramon Jimenez, Moguer”.
    Jimenez prywatnie również dał się poznac jako człowiek niezwykle wyczulony na krzywdę ludzką – podczas wojny domowej w Hiszpanii zainicjował wraz z żoną kampanię na rzecz osieroconych dzieci. Swą ogromną wrażliwość przypłacił powtarzającymi się pobytami w szpitalu psychiatrycznym – po śmierci ojca młody Juan Ramon zaczął cierpieć na powracające stany lękowe.
    W książce „Srebrzynek i ja” udowadnia, że jest mistrzem poetyckich porównań. Nawet rzeczy i zjawiska na pozór trywialne stają się w jego oczach niezwykłe. Porównanie pijawki, wyjętej z pyska osiołka do „bukłaczka czerwonego wina”, zaś  ciernia wbitego w kopytko do „szmaragdowego sztyleciku” świadczy o tym, że mamy do czynienia z człowiekiem kochającym świat i życie w każdym jego aspekcie.

„Srebrzynek i ja” mógłby być serwowany jako odtrutka dla ludzi, których przygnębia degradacja wartości humanistycznych i postępujące zepsucie świata. To jedna z niewielu książek, która jest smutna i krzepiąca zarazem.
Lirael – dziękuję :-)

P.S. Srebrzynek to bardzo znany osiołek - doczekał się posągu z brązu w rodzinnej miejscowości autora:



 (Źródło: klik)

A oto dowód na to, jak urocze potrafią być osiołki. Choć te są znacznie mniej kosmate... (Zdjęcie własne)


 

2 komentarze:

  1. A ja z całego serca dziękuję Tobie! Kochana Jeżanno, napisałaś o tej książce po prostu przepięknie. Tak, że oczy mi się dziwnie zaczęły pocić. Cieszę się bardzo, że Tobie też Srebrzynek dostarczył wielu wzruszeń i mam nadzieję, że dzięki Tobie kolejne osoby sięgną po opowieść o niezwykłym osiołku.
    PS
    Przepraszam, że piszę z opóźnieniem, ale byłam zagrypiona.

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj, zawstydziłaś mnie i wzruszyłaś tym komentarzem... :) Cieszę się jednak ogromnie, że przeczytałaś moją notkę o "Srebrzynku" i że nie zaprzeczyła ona Twoim odczuciom po lekturze książki. Dzięki serdeczne za tak miłe słowa! :)
    I będę szczęśliwa, jeśli choć jedna osoba skusi się na piękną opowiastkę o osiołku...
    P.S. Mam nadzieję, że Twoja choroba już całkiem minęła a wirusy nie okażą się tak zaraźliwe, jak te, którymi zarażasz na swoim blogu (czego sama doświadczyłam) ;)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i pozdrawiam!