niedziela, 8 grudnia 2013

NA POPRAWĘ HUMORU. ERIC MALPASS, "OD SIÓDMEJ RANO"



   
Zgodnie z ostrzeżeniem, na moim blogu rozpoczynam niniejszym czas pisania o książkach niezobowiązujących, lekkich i rozrywkowych. Zapewne nie potrwa to długo, moje ciągoty do treści ponurych prawdopodobnie wkrótce dadzą o sobie znać... Ale tymczasem, w ramach autoterapii,  prowadzić będę akcję rozweselającą. A rozweselenie było mi dzisiaj niezbędne, co wiąże się z pewną rocznicą...
    Tym razem wybór lektury jest konsekwencją dawnego sentymentu, o którym już kiedyś pisałam.
Po przeczytaniu jednej z powieści Malpassa bardzo chciałam poznać resztę dorobku autora i stało się. „Od siódmej rano” to książka, w której znaleźć można dalekie echa „Kochanej córeczki”, nie dotyczy to jednak samej treści, lecz bardziej ogólnego klimatu, jaki udało się stworzyć autorowi.
 Nie będę oryginalna, jeśli dodam, że pewne fragmenty, szczególnie początek, żywo przypominają „Szóstą klepkę” Małgorzaty Musierowicz. Nie chodzi tylko o relacje pomiędzy  gderliwym dziadkiem i nadaktywnym wnukiem, ale przede wszystkim o humor sytuacyjny i grę słów.
    „Młody Gaylord Pentecost był nieczuły na większość zjawisk. Obudził się i połaził sobie jakiś czas po łóżku. Kiedy go to znudziło, podciągnął pidżamę na nieistniejący brzuch i wyruszył z misją dobrej woli.
Obchód domu zaczął od dziadka. W pokoju dziadka było ciemno. Odsunął zasłony. Zasłony wisiały na mosiężnych kółkach. Odsuwane przez kogoś innego pobrzękiwały jak kastaniety. Odsuwane przez Gaylorda ogłuszały niczym huk karambolu na autostradzie.
Dziadek nawet nie otworzył oczu. - Wynoś się stąd natychmiast - powiedział.Pod kołdrą dziadek wyglądał jak twarda, mała, okrągła górka. Gaylord rozpędził się, skoczył i wylądował na jej grzbiecie. - Jestem rycerz - wrzasnął - a ty jesteś moim wierzchowcem!
- Nie jestem żadnym wierzchowcem - jęknął dziadek. - Jestem starym człowiekiem, który pragnie odrobiny spokoju.
Chłopiec przytknął badawczo palec do jednej prastarej powieki. Poddarł powiekę, zamyślony spojrzał w żółtawe, zgnębione, żałosne oko. Odjął palec, powieka opadła. - Chcesz, żebym ci zrobił herbaty? - zapytał.
- Tak... jeśli ci to zajmie dużo czasu - odparł dziadek.
Gaylord zeskoczył z wierzchowca. - Nie potrwa nawet minuty - oznajmił wesoło.
- Nie śpiesz się, bardzo cię proszę - powiedział dziadek.
Gaylord poszedł do ciotecznej babki Marigold. - Przynieść ci herbaty? – zawołał od progu.
Ale starsza pani, której aparat akustyczny wraz z okularami i zębami leżał na nocnym stoliku, przyczaiła się mówiąc sobie w duchu, że w takich okolicznościach jej głuchota nie jest już udręką, lecz staje się błogosławieństwem, spokojnym schronieniem.”
    Plusem tej niewielkiej, lecz całkiem sympatycznej książeczki jest atmosfera – sceneria Bożego Narodzenia, rodzinne przekomarzania, zatargi podszyte nutką zazdrości pomiędzy siostrami – starszą, mniej atrakcyjną Rose i uroczą Becky, która działa jak magnes na wszystkich mężczyzn, nie wyłączając niedoszłego amanta siostry.
    Kluczową postacią jest kilkuletni, wszędobylski, nadnaturalnie energiczny, ale niepozbawiony wrażliwości Gaylord. Wokół niego skupiają się wydarzenia a i on sam staje się spiritus movens niektórych.
    Czego tu nie mamy – problemy małżeńskie, narodziny dziecka, śmierć członka rodziny, romanse, rywalizacja sióstr, patologie społeczne a nawet dramatyczny akcent przemocy... W tle – piękne pejzaże  Derbyshire i subtelne (zbyt subtelne) nawiązania do angielskiej mentalności.
Niestety, taka dynamika akcji w powieści tego rodzaju musi oznaczać jedno – spłycenie pewnych zagadnień, popadanie w banał i przewidywalność.
    Pod względem literackim wspomniana „Kochana córeczka” plasowała się, w moim odczuciu, o kilka poziomów wyżej. Być może jednak stoi za tym inna, że tak powiem, grupa targetowa. „Od siódmej rano” adresowana jest prawdopodobnie do młodszych czytelników (choć zawahałabym się przed podsunięciem jej całkiem małym dzieciom, pomna  chociażby sceny baraszkowania na sianie lub epizodu związanego z dotkliwym pobiciem jednego z bohaterów). Biorąc jednak pod uwagę, że i takie akcenty mogą mieć działanie pedagogiczne, warto książkę Malpassa polecić rodzicom dorastających pociech.
    Jeśli o mnie chodzi, lektura swoje zadanie spełniła. Poczułam się beztrosko i niemal młodo – a to w przypadku kobiety w wieku balzakowskim, której dziś właśnie stuknął kolejny rok na liczniku, jest aspektem nie do przecenienia...

Książka przeczytana w ramach wyzwania: "Czytamy serie wydawnicze"

40 komentarzy:

  1. Przeczytam, bo coś czuję, że moja czytelnicza, pesymistyczna grawitacja mnie rozpłaszcza i przydałoby się na czymś wzlecieć. Ze swojej strony polecam Axela Munthe - dużego wyboru jego książek po polsku nie ma, ale za to każda świadczy o tym, że napisał ją Naprawdę Dobry i Pogodny Człowiek. I to się udziela.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aha, i wszystkiego dobrego na urodziny, zwłaszcza pogody ducha, bo ona uskrzydla:)

      Usuń
    2. Aniu, bardzo dziękuję za życzenia i czytelniczą wskazówkę! :-) Na pewno poszukam, bo i mnie przyda się powiew optymizmu :-)

      Usuń
  2. Wspominasz książeczkę, którą darzę autentycznym sentymentem. Przeczytałam już w dzieciństwie i od czasu do czasu sobie do niej wracam...żeby znowu poczuć jej magię i niewymuszony humor:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że trafiłam na sympatyczkę Malpassa! :-) Ja trafiłam na tę książkę dopiero teraz, ale pewnie jeszcze do niej wrócę. Ciekawa jestem, czy czytałaś "Kochaną córeczkę"? Jeśli nie - szczerze polecam :-)

      Usuń
  3. O, mało znana "seria z kotem"! Z tej serii nie tak dawno temu czytałam "Brygidę" Marii Krüger. Książek Malpassa nie miałam okazji czytać i chyba już nie przeczytam, odnoszę wrażenie, że jestem na nie za stara ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za stara? - no co Ty?! :-) Mnie się całkiem miło czytało i jestem przekonana, że Ciebie też by wciągnęło ;-)
      "Brygidy" nie czytałam, ale mam w poczekalni "Strachy" Ukniewskiej, również z "kociej serii".

      Usuń
    2. Tak czuję, że skoro autor spłycił pewne zagadnienia, książka by mnie troszeczkę denerwowała. Ja bym sobie z tej serii przeczytała "Rzymiankę" Moravii, bo do Moravii mam sentyment. I przy okazji składam Ci najlepsze życzenia :)

      Usuń
    3. Koczowniczko - dziękuję bardzo za życzenia :-) No, ale wiesz, w tym wieku to już zaczyna działać mechanizm wyparcia - gdyby nie rodzina, to pewnie w ogóle udawałabym, że nie mam żadnych urodzin ;-)
      Nawet nie wiedziałam, że "Rzymiankę" wydano w tej serii! Też planuję przeczytać.

      Usuń
    4. Koczowniczko polecam z tej serii równię "
      "John o Mary"

      Usuń
    5. O, dziękuję, Natanno, zapiszę sobie. Jeśli tylko uda mi się zdobyć książkę, chętnie przeczytam. Pod Twoim wpływem wpisałam też na swoją listę "Elias Portolu" :)

      Usuń
    6. Miło mi, gdy mogę również i ja coś polecić. Cenię sobie Was bardzo za te "starocie", które dzięki Wam odkrywam.

      Usuń
    7. Natanno - i vice versa :-) Ja przy najbliższej okazji planuję zamówić, dzięki Twojej inspiracji, "Siostry krzyżowe" Riemizowa.

      Usuń
    8. Siostry ... też planuje przeczytać drugi raz, a przynajmniej do nich zaglądać, bo to trudna lektura. A na Twój post będę czekać z niecierpliwością, gdyż ja nie umiem się tak wczuć w lekturę, jak Ty. Myślę, że to już mój wiek sprawia, że niczego już bardzo intensywnie nie przeżywam, ale to chyba naturalne.

      Usuń
    9. Jaki wiek?! No, proszę Cię...
      Naturalnym jest to, że każdy z piszących o książkach ma inne spojrzenie na lekturę, na inne rzeczy zwraca uwagę - i bardzo dobrze. U Ciebie można spotkać to, czego brakuje na wielu blogach (w tym również na moim) - spojrzenie w szerszym aspekcie na lekturę i odwołania do sylwetki pisarza.
      A`propos wieku (u mnie to również temat na czasie), dzisiaj pod wpływem komentarzy u Izy (http://czas-odnaleziony.blogspot.ie/) uświadomiłam sobie, że Agatha Christie napisała swój ostatni kryminał mając 86 lat. I tego się trzymajmy :-)

      Usuń
    10. Ale to była Agatha Christie.

      Usuń
    11. Dobrze jest brać przykład z najlepszych :-)))
      Nieżyjąca już Doris Lessing swoje ostatnie książki również napisała w podobnym wieku :-)

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. To prawda, ja lubię się tak odstresować przed świętami. Poza tym wątek bożonarodzeniowy w książce całkiem dobrze wprowadza w atmosferę :-)

      Usuń
  5. Dawno tu nie było optymistycznego wpisu!
    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że ktoś zauważa tendencje dominujące na moim blogu :-)
      A za życzenia dziękuję :-)

      Usuń
  6. Kompletnie nie znane mi nazwisko i juz chyba tak pozostanie.
    A z tej serii mam "John i Mary".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei o "Johnie i Mary" tylko słyszałam za sprawą filmu na podstawie powieści. Książkę chętnie bym przeczytała.

      Usuń
    2. Film i ja oglądałam, ale bardzo dawno temu. Może jeszcze raz sięgnę po książkę.

      Usuń
    3. Dobrze, że o tej książce napisałaś, tym bardziej, że zamierzam bliżej poznać serię "Z kotem". Film, podobnie jak Ty, oglądałam bardzo dawno i zrobił na mnie wtedy spore wrażenie (chociaż nie pamiętam już w ogóle treści...). A powiesć Jonesa zapisuję sobie :-)

      Usuń
  7. "Kochaną córeczkę" czytałam w zamierzchłej przeszłości, tego tytułu nie znam. Ale fragment, który przytoczyłaś, brzmi zachęcająco i rzeczywiście w typie Jeżycjady. Chyba to dobra lektura na odstresowanie ;)
    "Wiek balzakowski" dla obecnej kobiety to rozkwit młodości i urody - nie zapominaj o tym :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, na stres podziałało skutecznie :-) Nie wymagająca zaangażowania i czasu, za to bardzo sympatyczna książka .
      Kaye - lejesz miód na moje serce - będę to sobie powtarzać jak mantrę ;-)

      Usuń
    2. Pisałam w pośpiechu, chodziło mi o "współczesną kobietę", a nie o obecną ;)

      Usuń
    3. Ale obecna tu, współczesna kobieta, nawet nie zauważyła tego przejęzyczenia, w obliczu tego, co napisałaś na końcu ;-)

      Usuń
  8. Zainspirował mnie ten cytat. Zapamiętam sobie: Zrobisz mi herbatę? I nie śpiesz się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Agnieszko, myślę, że takich cytatów zebrałoby się więcej, to był tylko reprezentatywny wycinek :-) Dialogi Gaylorda z członkami rodziny bywały naprawdę rozkoszne ;-)

      Usuń
  9. Mnie nie trzeba ostrzegać na temat książek lekkich i rozrywkowych, bo bardzo je lubię. Przyjaźń z Gaylordem i resztą ferajny zawrę na pewno.
    Jeżanno, przesyłam Ci moc najserdeczniejszych urodzinowych życzeń, a tutaj dodatek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lirael, jestem przekonana, że nie będziesz żałować tej znajomości, pomimo pewnych mankamentów czyta się bardzo przyjemnie.
      Dziękuję Ci bardzo, bardzo za życzenia! A dodatek....nie będzie mi dawał spokoju przez najbliższe dni ! :-)))

      Usuń
    2. :D Wzmiankowany dodatek za sprawą truskawek miał zapachnieć wiosną na przekór aurze. :)

      Usuń
    3. Za sprawą truskawek zapachniało wiosną, a widok bitej śmietany i polewy czekoladowej wyzwolił falę dzikich żądz spożywczych :-D

      Usuń
  10. "Kochana coreczka" już czeka u mnie na polce i mam co do niej dobre przeczucia - wiec i po "Od siódmej rano" na pewno siegne :-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku proponuję zacząć czytanie od tej drugiej książki - jest moim zdaniem troszkę słabsza.
      Ciekawa jestem Twoich wrażeń :-)

      Usuń
  11. Też chciałam napisać, żem za stara, ale skoro obsztorcowałaś Koczowniczkę, to tego argumentu nie wysunę. A książka na poprawę humoru jak najbardziej wskazana, coś mi siadło ... nie wiem, czy energia, czy zapał, czy co. Ale siadło, zległo i nie chce się podnieść. Może jak licznik się przekręci to zaskoczy :) Wszystkiego naj.. i częstoumilaczy życzę

    OdpowiedzUsuń
  12. No i pokarało mnie, bo zajrzałam na dodatek od Lirael i ślinka cieknie mi na klawiaturę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tak cieknie od rana (ta ślinka) :-))) Chyba zaraz znajdę jakiś produkt zastępczy na pocieszenie ;-)
      Za życzenia bardzo dziękuję i zapewniam Cię, że po przekręceniu licznika trochę się w głowie prostuje - na rozmaitych polach. Trzymam się tego, co napisała wyżej Kaye (o tej młodości i urodzie ;-))
      Książeczkę na odstresowanie i rozweselenie bardzo Ci polecam, może nie jest szczytowym przykładem kunsztu literackiego, ale napisana lekko i z humorem.

      Usuń

Dziękuję za każdy komentarz i pozdrawiam!