Gdyby ktoś zapytał mnie, czy jestem
entuzjastką twórczości Topora, to miałabym spory problem z odpowiedzią. Nie
tylko dlatego, że nie znam jego całego dorobku. Przede wszystkim mam bardzo
mieszane uczucia i niesprecyzowany stosunek do tego, co zdarzyło mi się
przeczytać. Z doświadczenia wiem, że niektórych jego proza zachwyca, inni,
zdegustowani, kapitulują po pierwszym
przeczytanym kawałku.
„Cztery róże dla Lucienne” to zbiór
opowiadań – makabresek. Są dość zróżnicowane pod względem długości, tematyki i stopnia absurdu, wspólnym mianownikiem jest zaskakująca puenta.
Niektóre
opowiadania ociekają krwią, w innych autor punktuje paradoksy dnia codziennego
i nonsens ludzkich zachowań. Całość jest do granic przerysowana i groteskowa,
nie pozbawiona jednak dawki humoru (co, biorąc pod uwagę tematykę, wydawać by
się mogło niemożliwe). I to właśnie dla tego absurdu, inteligentnych spostrzeżeń
i czarnego humoru warto Topora poczytać.
Jest bardzo bystrym obserwatorem
codzienności, którą pokazuje w krzywym zwierciadle (czy aby na pewno zawsze tak
krzywym...?) Lubi prowokować, poruszając wątki tak drażliwe jak religia . Nie stroni od grozy, jakby chciał poddać próbie wytrzymałośc
czytelnika. I rzeczywiście, jeśli bez uszczerbku przebrniemy przez otwierające
zbiorek opowiadanie „Sznycel górski”, to znaczy, że zostaliśmy zaszczepieni i
zyskaliśmy odporność, by stawić czoła kolejnym wyzwaniom, stawianym przez
nieskrępowaną wyobraźnię Topora.
Mogę zdecydowanie
go polecić fanom surrealizmu – powinni odnaleźć
się bez trudu w tym wykreowanym (choć nie do końca), zniekształconym świecie.
Ciekawostka –
Roland Topor, z urodzenia Francuz, z pochodzenia polski Żyd, był również znanym
i cenionym rysownikiem. Talent plastyczny odziedziczył po ojcu rzeźbiarzu,
absolwencie warszawskiej ASP. Jego niektóre prace przywołują odrobinę klimat
obrazów Hieronima Boscha, w większości mogłyby również stanowić doskonałe tło dla
makabrycznych opowiadań autora.
A oto próbka:
I jeszcze kilka innych: klik
Czy opowiadania Topora warto polecić? Zdecydowanie tak, ale tylko koneserom gatunku. Mnie się (w większości) podobały. Na swój sposób.
Rysunek po prostu niesamowity. Podziwiam wszechstronny talent Topora. Kiedyś zaczytywałam się w książkach Viana, a autor "Czterech róż..." też zasługuje na swoje pięć minut. :)
OdpowiedzUsuńJeśli lubiłąś Viana, to Topora mogę Ci polecić z czystym sumieniem :)
OdpowiedzUsuńDzięki, tak mi się właśnie wydawało, że to zbliżona długość fal. :)
UsuńByl czas, kiedy Toporem sie zaczytywalam... po czym przestalam i nie zamierzam juz nigdy w zyciu do niego nie wrocic ;-)).
OdpowiedzUsuń("Cztery roze..." tez czytalam, pamietam, ze mi sie podobaly)