wtorek, 10 września 2013

NIE DLA (NAD)WRAŻLIWYCH. "CZTERY RÓŻE DLA LUCIENNE" ROLANDA TOPORA




    Gdyby ktoś zapytał mnie, czy jestem entuzjastką twórczości Topora, to miałabym spory problem z odpowiedzią. Nie tylko dlatego, że nie znam jego całego dorobku. Przede wszystkim mam bardzo mieszane uczucia i niesprecyzowany stosunek do tego, co zdarzyło mi się przeczytać. Z doświadczenia wiem, że niektórych jego proza zachwyca, inni, zdegustowani, kapitulują po  pierwszym przeczytanym kawałku.
    „Cztery róże dla Lucienne” to zbiór opowiadań – makabresek. Są dość zróżnicowane pod względem    długości, tematyki  i stopnia absurdu, wspólnym mianownikiem jest zaskakująca puenta.
Niektóre opowiadania ociekają krwią, w innych autor punktuje paradoksy dnia codziennego i nonsens ludzkich zachowań. Całość jest do granic przerysowana i groteskowa, nie pozbawiona jednak dawki humoru (co, biorąc pod uwagę tematykę, wydawać by się mogło niemożliwe). I to właśnie dla tego absurdu, inteligentnych spostrzeżeń  i czarnego humoru warto Topora poczytać.
    Jest bardzo bystrym obserwatorem codzienności, którą pokazuje w krzywym zwierciadle (czy aby na pewno zawsze tak krzywym...?) Lubi prowokować, poruszając wątki tak drażliwe jak religia . Nie stroni od grozy, jakby chciał poddać próbie wytrzymałośc czytelnika. I rzeczywiście, jeśli bez uszczerbku przebrniemy przez otwierające zbiorek opowiadanie „Sznycel górski”, to znaczy, że zostaliśmy zaszczepieni i zyskaliśmy odporność, by stawić czoła kolejnym wyzwaniom, stawianym przez nieskrępowaną wyobraźnię Topora.
Mogę zdecydowanie go polecić  fanom surrealizmu – powinni odnaleźć się bez trudu w tym wykreowanym (choć nie do końca), zniekształconym świecie.
Ciekawostka – Roland Topor, z urodzenia Francuz, z pochodzenia polski Żyd, był również znanym i cenionym rysownikiem. Talent plastyczny odziedziczył po ojcu rzeźbiarzu, absolwencie warszawskiej ASP. Jego niektóre prace przywołują odrobinę klimat obrazów Hieronima Boscha, w większości mogłyby również stanowić doskonałe tło dla  makabrycznych opowiadań autora.

A oto próbka: 

I jeszcze kilka innych: klik

     Czy opowiadania Topora warto polecić? Zdecydowanie tak, ale tylko koneserom gatunku. Mnie się (w większości) podobały. Na swój sposób.



4 komentarze:

  1. Rysunek po prostu niesamowity. Podziwiam wszechstronny talent Topora. Kiedyś zaczytywałam się w książkach Viana, a autor "Czterech róż..." też zasługuje na swoje pięć minut. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeśli lubiłąś Viana, to Topora mogę Ci polecić z czystym sumieniem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, tak mi się właśnie wydawało, że to zbliżona długość fal. :)

      Usuń
  3. Byl czas, kiedy Toporem sie zaczytywalam... po czym przestalam i nie zamierzam juz nigdy w zyciu do niego nie wrocic ;-)).
    ("Cztery roze..." tez czytalam, pamietam, ze mi sie podobaly)

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy komentarz i pozdrawiam!