Już dość dawno temu wypadłam poza przedział
wiekowy, w którym naturalnym jest czytywanie tzw. powieści dla dziewcząt. Są
jednak książki, którym nie mogę (i nie mam zamiaru) się oprzeć. Jedną z nich
jest „Kochana córeczka” autorstwa Erica Malpass`a – lektura mojej wczesnej
młodości, odświeżona z przyjemnością podczas ostatnich wakacji.
Darzę tę
historyjkę dużym sentymentem i – jak to z sentymentalnymi czytankami bywa –
ciężko mi się zdobyć w stosunku do
niej na obiektywizm.
Akcja osadzona jest wśród zielonych wzgórz
Derbyshire (czyli w rodzinnych stronach autora), wydarzenia toczą się w drugiej
połowie lat 60., co wnioskujemy po wzmiankowanej w powieści postaci premiera
Anglii Harolda Wilsona (kocha się w nim gorąco a potajemnie 12-letnia siostra głównej bohaterki).
Pomimo pewnego
infantylizmu (autor zaskakująco dobrze wczuł się w emocje dorastającej panny),
książkę czyta się lekko. Dużą zaletą jest dawka humoru, dzięki czemu nawet
banalne wątki nabierają uroku.
Mamy tu 17-letnią Violę, świeżo upieczoną
absolwentkę „szkoły dla młodych dam” oraz jej młodsze, nieznośne rodzeństwo.
Mamy ojca Violi – oderwanego od rzeczywistości i niezaradnego literata oraz
jego piękną, światową i sprytną żonę Clem (która przez większość czasu jest
nieobecna, gdyż wojażuje po egzotycznych krajach). Jest również miejscowa femme
fatale – bardzo atrakcyjna, lecz niezbyt bystra Gloria, która pokrzyżuje
bohaterce plany zdobycia i poślubienia wielebnego Cliftona Chisholma –
mężczyzny zupełnie pozbawionego „jaj”. Do grona głównych postaci dołącza znana w miasteczku pod etykietką „starej panny”
Agnes Buttle oraz nieśmiały i przystojny farmer Johnnie. Wszyscy oni prowadzą z
pozoru zwyczajne życie mieszkańców angielskiej prowincji, nie brak tu jednak
wielkich namiętności, intryg a nawet i ludzkich dramatów (tragiczny w skutkach
pomysł wysyłania anonimowych listów z obelgami).
Cóż,
na pewno nie jest to lektura ambitna. Ale to dobra rzecz do poczytania pod
kocem, z kubkiem czegoś rozgrzewającego w garści.Styl jest lekki, poziom
dowcipu może nie wywoła spazmów śmiechu, ale na pewno poprawi samopoczucie.
Postaci wydają się być z życia wzięte, chociaż środowisko przedstawione w
książce może wydać się trochę dziwaczne. No i zakończenie – satysfakcjonujące,
choć bynajmniej nie zaskakujące. Ciekawie opisane jest codzienne życie
angielskiej klasy średniej z ubiegłego wieku. Plusem jest również
psychologiczne prawdopodobieństwo zachowań bohaterów – rzecz nie tak znowu
oczywista i powszechna. I tylko nielogiczne wydało mi się, jak Viola mogła zadurzyć się w tak beznadziejnym wymoczku Chisholmie, mając na podorędziu mężczyznę z krwi i kości (cóż z tego, że farmera?).
„Kochana córeczka” to powieść napisana w starym,
dobrym stylu i coś czuję, że za parę lat, któregoś deszczowego dnia znowu do
niej wrócę. Od ostatniego, polskiego wydania książki upłynęło już chyba sporo wody
w rzekach, ale na pewno dostępna jest w większości bibliotek, z czego warto
zrobić użytek.
Książka przeczytana w ramach wyzwania: Czytamy serie wydawnicze
Uwielbiam serię Z Kotem! Okropnie żałuję, że nie rozpieszczano nią czytelników. Nie wiem, ile wydano w niej tytułów, ale mam niedosyt. W czasie wakacji przeczytałam powieść z tej serii, o której wkrótce napiszę.
OdpowiedzUsuńBardzo zachęciłaś mnie do "Kochanej córeczki" i jestem szczęśliwa, bo mam ją na pewno. Teraz pozostała tylko kwestia wytropienia wśród książkowych hałd. :)
Ja też bardzo lubię powieści pensjonarskie i czytam ich coraz więcej. :)
Jestem bardzo ciekawa Twoich wrażeń po lekturze Malpassa! Koniecznie napisz coś na ten temat po przeczytaniu!
OdpowiedzUsuńJeśli o Serię z Kotem chodzi - znalazłam na Biblionetce taki oto spis tytułów, nie wiem, na ile kompletny: http://www.biblionetka.pl/bookSerie.aspx?id=4650
Tak myślę, że postawię sobie za cel najbliższych tygodni uzupełnienie własnych braków, jeśli chodzi o powyższą listę :)
Uzupełnianie braków, na które ja też mam ochotę, będzie o tyle przyjemne, że są to książki, które na Allegro kosztują grosze. Listę z Biblionetki przestudiowałam z przyjemnością, ale niestety widzę, że nie jest pełna. :( Zaciekawiły mnie te polskie tytuły, niewiele mi mówią.
UsuńJeśli przypomnisz sobie jakieś tytuły, które na biblionetkowej liscie "Kociej serii" nie figurują, to daj znać, proszę :)
OdpowiedzUsuńCo do polskich tytułów - czytałam "Całe życie Sabiny" Boguszewskiej i pamiętam, że bardzo mi się wtedy podobało, aż muszę sięgnąć po to jeszcze raz w wolnej chwili. I jakoś czuję, że też polubiłabyś tę książkę:)
Nie ma na przykład "Nie w kalendarzu" Margaret Kennedy. Niedługo napiszę o tej książce, to jedna z moich wakacyjnych lektur. :)
UsuńW takim razie będę czekać - zapowiada się interesująco, bo bardzo lubię "wakacyjne lektury" :)
OdpowiedzUsuńA ja powoli przymierzam się do napisania kilku słów o "Srebrzynku", ale nie wiem, czy podołam. W Twojej recenzji wszystko już zostało powiedziane :)
Być może dziecinnieję, ale bardzo mnie ta książka wzruszyła!
Napisz koniecznie. Wielkie dzięki, ale mam wrażenie, że nie potrafiłam oddać nawet części uroku tej książki. A w temacie zdziecinnienia to ja nie tylko byłam wzruszona - po prostu beczałam.
UsuńCóż, wstydziłam się do tego przyznać, ale też się pobeczałam na końcu, przy opisie martwego Srebrzynka...:( Ale ta książka wzruszyła mnie nie tylko ze względu na smutne zakończenie - w równym stopniu chwytała za serce niesamowita wrażliwość, z jaką poeta patrzył na świat, jego podejście do ludzi, zwierząt, przyrody. To naprawdę wyjątkowa książka!
UsuńNie czytalam, ale wydala sie tak bardzo w moich klimatach, ze od razu pobieglam na allegro i kupilam :-).
OdpowiedzUsuńPS. Niesamowite, nie czytalam nic z tej serii - przynajmniej nic z tego, co jest na biblionetce. Juz sie ciesze na nadrabianie zaleglosci! :-)
OdpowiedzUsuńJesteś bardzo szybka :) Mam nadzieję, że nie będziesz żałować i liczę na to, że podzielisz się potem wrażeniami!
OdpowiedzUsuń