Pomna swej klęski
w pierwszym podejściu do „Idioty” , do kolejnej próby podchodziłam z dużym
sceptycyzmem. O ile "Zbrodnia i kara” wciągnęła mnie bez reszty od samego
początku, o tyle czytanie pierwszych stron tej książki wymagało więcej
samozaparcia. Chwila nieuwagi groziła zgubieniem wątku. Plątanina postaci oraz
ich wzajemnych zależności trochę oszałamiała. Powiem szczerze – gdyby nie silne
postanowienie oraz motywacja w postaci bloga, prawdopodobnie rzuciłabym książkę
w kąt mniej więcej w połowie części pierwszej. I to byłby wielki błąd, gdyż
mniej więcej od tego momentu zaczyna się robić naprawdę ciekawie.
„Idiota” to
powieść nierówna, zmienia się tu tempo narracji i tempo następujących po sobie
wydarzeń. Tak naprawdę docenić jej walory możemy dopiero w chwilę po
zakończeniu lektury i po zinwentaryzowaniu w myslach wszystkich głównych i
pobocznych wątków, dygresji i nawiązań.
Jak pisał sam
Dostojewski, ideą przewodnią był plan pokazania człowieka doskonale dobrego i nieskalanie
niewinnego, postaci, której przymioty mogłyby przywoływać na myśl Chrystusa.
Taką postacią
miał być w zamyśle autora tytułowy „idiota”, czyli książę Lew Nikołajewicz
Myszkin, który po latach kuracji w Szwajcarii powraca bez grosza przy duszy do
ojczystej Rosji. Odnajdując swą krewną, generałową Jepanczyn, wkracza do świata
miejscowej klasy wyższej i staje się przedmiotem mniej lub bardziej
dobrotliwych drwin. Jego postawa życiowa budzi niedowierzanie. Bo jakże to –
być skromnym, nie pragnąć niczego dla siebie, litować się nad potrzebującymi i
w pokorze znosić wszelkie potwarze? Książę nie unosi się gniewem i wierzy
święcie, że prawda, dobro i miłość zawsze zwyciężą. Przypomina nieco Don Kichota,
bo tak jak on zdaje się walczyć z wiatrakami ludzkiej obłudy.
Swej ufności,
naiwności i dobroci zawdzięcza książe przydomek „idioty”, który w nietórych
momentach nasuwa się na myśl nawet samemu czytelnikowi. Pewne cechy bohatera
wydają się bowiem wręcz groteskowe i moim skromnym zdaniem zamiary Dostojewskiego
nie do końca się powiodły. Myszkin jest postacią zbyt jednowymiarową i choć
bezsprzecznie budzi sympatię oraz szacunek, to jednak posuwa się czasami w swej
niepokalaności do granic absurdu.
O wiele bardziej
skutecznie i wiarygodnie przedstawia autor dwulicowość i interesowność społeczeństwa, do
czego pretekstem jest wiadomość o uzyskaniu spadku przez ubogiego księcia. W
jednej chwili wcześniejsze układy ulegają przetasowaniu, stopniowo potęgują się
kolejne intrygi. Obserwujemy destrukcyjny wpływ krzywdzącej opinii społecznej,
napędzanej przez zawiść i pragnienie własnej korzyści.
Widzimy, jak
beznadziejnym przedsięwzięciem jest próba zachowania czystego serca w pełnym
obłudy świecie manipulatorów, w którym przychylność można kupić za pieniądze a
miłość jest, jak wszystko inne, kartą przetargową. Ostateczny wydźwięk tej
historii jest przygnębający – książę Myszkin, odarty ze swych złudzeń idioty, przeżywa
nawrót choroby i kwalifikuje się na ponowne leczenie w Szwajcarii a Nastasja
Filipowna, pierwsza heroina powieści, kończy jeszcze marniej. I to ona właśnie,
nie książę, jest najbardziej tragiczną
postacią „Idioty”. To typowy przykład osoby z gruntu dobrej i szlachetnej,
której życie złamane zostało przez niegodziwe intencje i insynuacje otoczenia. To przykład osoby, która
masochistycznie odmawia sobie szansy na prawdziwe szczęście, by nie skrzywdzić człowieka, którego darzy uczuciem a wciągana wbrew sobie w bagno, ostatecznie kończy w
nim na własne życzenie.
Jak wspomniałam, ksiązka nie jest literacko
koherentna. Część pierwsza, początkowo nużąca, kończy się zaskakującym spiętrzeniem
wydarzeń a ich zwieńczenie to prawdziwy majstersztyk. Gdy emocje czytelnika
sięgają zenitu, następuje nagłe spowolnienie, wyrównanie tętna a wreszcie
zniecierpliwienie, by wreszcie w zakończeniu powieści po raz kolejny zaskoczyć
i olśnić. Finał – jak dla mnie – jest powalający. I dopiero z jego perspektywy
możemy docenić znaczenie wszystkich, zdawałoby się wcześniej – nieistotnych,
epizodów i wtrętów. Na przykład przewijający się leitmotiv śmierci oraz
przywoływane kilka razy sceny egzekucji – początkowo zdają się one nie
przystawać do głównego wątku, tymczasem okazują się istotne dla pełnego
zrozumienia całości. Odczucia człowieka prowadzonego na szafot, temat, który
prześladuje księcia Myszkina, zdaje się nabierać nowych znaczeń w kontekście
losów jego i Nastasji.
Warto zwrócić
również uwagę na wątki autobiograficzne, wiele jest analogii pomiędzy losami
Lwa Nikołajewicza Myszkina a samym Fiodorem Dostojewskim. Znaczący jest epizod
związany z kontemplacją obrazu Hansa Holbeina „Chrystus w grobie” – książe ogląda
go podczas pobytu u Rogożyna, zaś Dostojewski widział go będąc w Bazylei, przy
czym, jak sam pisał, omal nie wywołało to w nim ataku epilepsji.
Na obrazie
Chrystus, którego umęczona postać przedstawiana jest zwykle na krzyżu, pokazany
jest w sposób wyjątkowo naturalistyczny. Sam Myszkin podkreśla to w rozmowie ze
swym towarzyszem:
„Ależ od tego obrazu niejeden może utracić
wiarę!”
Wizerunek
Chrystusa, uosobienia nieskończonej dobroci, który po złożeniu do grobu
sprowadzony zostaje do formy właściwej wszystkim śmiertelnikom i poddany jest
nieubłaganym prawom natury, jest symbolem, który powraca do czytelnika co
najmniej dwukrotnie. Raz – gdy czyta końcowe sceny powieści i kolejny – gdy uświadamia
sobie, jak wszelkie cnoty w ujęciu książki Dostojewskiego zostają zbrukane i
jaki los spotyka wszystkich „idiotów” tego świata.
Smutna to
powieść, ale zdecydowanie godna uwagi.Polecam.
Eh, dwa razy zabierałem się do "Idioty" i dwa razy nie dałem rady. Do trzech razy sztuka :-)
OdpowiedzUsuńCiekawe, na jakim etapie odpuszczałeś :-)
UsuńMam nadzieję, że zdecydujesz się podjąć tę trzecią próbę, moim zdaniem książka warta jest tego, chociaż uważam, że nie dorównuje "Zbrodni i karze". Nie będę też ściemniać i zapewniać, że czyta się ją cały czas lekko i swobodnie - są momenty, że pewnie nie raz będziesz zmagał się z pokusą ponownego porzucenia książki ;-) Ale jako całość jest dobra i zasługuje na to, żeby poświęcić jej trochę czasu i uwagi.
Chyba nie dojechałem poza 50-60 stronę ale zostawiłem ją nawet nie dlatego, że mi się nie podobała tylko dlatego, że czytałem na raz kilka książek i po prostu "Idiota" został zepchnięty przez inne. W każdym razie i tak w kolejce przed "Idiotą" są jeszcze "Bracia Karamazow" więc trochę czasu minie zanim przyjdzie jego kolej.
UsuńMnie za pierwszym podejsciem "Idiota" po prostu znudził, przerwałam czytanie mniej więcej w tym samym momencie, co Ty. Na zachętę dodam, że dopiero potem akcja nabiera rumieńców :-)
UsuńJa z kolei do "Braci Karamazow" dopiero się przymierzam, ale kto wie, czy nie pójdę za ciosem...
Poczułam się pocieszona tym, że nie tylko ja miałam kłopoty z "Idiotą". :) Niestety, skapitulowałam stanowczo za wcześnie, tak około 30-40 strony. Po takiej recenzji właściwie nie mam już wyboru i będę musiała się z nim kiedyś ponownie zmierzyć. :)
OdpowiedzUsuńLirael, zachęcam, ale jednocześnie uprzedzam, że miejscami może być trudno. Nie, żebym postponowała Twoje możliwości czytelnicze, wręcz przeciwnie ;-) Po prostu chwilami książkę dość mozolnie się czyta, ale myślę, że ogląd całości wynagradza ewentualne cięższe chwile. No i niektóre fragmenty są prawdziwie porywające :-)
UsuńJuż na samym początku jest trudno i niemrawo, ale miejmy nadzieję, że dam radę. :) Jak już zaopatrzę się w książkę, bo egzemplarz na którym poległam, pochodził z biblioteki.
UsuńLojalnie uprzedzam, że oprócz nudnawych fragmentów zdarzają się też fragmenty irytujące (dla nas w ogólności, jako Polaków). Pojawia sie na przykłąd postać niesympatycznego "Polaczka", którego Dostojewski obdarzył samymi negatywnymi przymiotami. Poza tym pojawiają się również dość kontrowersyjne, z punktu widzenia większości z nas, wątki religijne - książę Myszkin wierdzi, że katolicyzm jest gorszy od ateizmu (o ile dobrze sobie przypominam) i w ogóle to samo zło...
UsuńAle i tak Cię zachęcam :-)
Ja wyłożyłam się na drugim czytaniu Zbrodni i kary. Po raz pierwszy czytałam na przełomie liceum i studiów i byłam zachwycona, po raz drugi próbowałam dwa lata temu i zacięłam się gdzieś na samym początku. Bardzo natomiast podobały mi się Biesy w Teatrze Stu w Krakowie--jedno z lepszych przedstawień, jakie oglądałam w życiu i chciałabym je przeczytać. Na razie zbieram siły na ponowne spotkanie z Fiodorem, a jeszcze twoja zachęcająca recenzja kusi kolejną lekturą.
OdpowiedzUsuń"Zbrodnię..." czytałam dwa razy - w liceum i potem na studiach i za każdym razem podobało mi się, za to pierwsze spotkanie z "Idiotą" do udanych nie należało :-) Dlatego nie zniechęcaj się, jeśli początek ksiażki trochę Cię znudzi :-)
Usuń"Biesy" również chciałabym przeczytać, podobnie jak wspominanych wczesniej "Braci Karamazow". Chodzi za mną też "Łagodna", której recenzję niedawno gdzieś czytałam.
Ja się wyłożyłam na "Biesach" i na "Gospodyni" ("Gospodyni" to takie opowiadanie z początkowego okresu twórczości). Natomiast "Zbrodnia i kara" zachwyciła mnie od samego początku. Czytałam ją dwa razy. Lubię też "Biednych ludzi" i "Skrzywdzonych i poniżonych" :)
OdpowiedzUsuńZ tego, co wiem, we wszystkich utworach Dostojewskiego Polacy przedstawieni są w złym świetle.
Co do kwestii polskiej u Dostojewskiego możesz mieć rację, chociaż mnie trudno się na ten temat wypowiadać - czytałam tylko "Zbrodnię..." (też dwa razy) ale wtedy jakoś umknął mi ten aspekt no i teraz dopiero w "Idiocie" zwróciłam na to uwagę.
UsuńA na "Biednych ludzi" narobiłaś mi ochoty! :-)
U mnie leży w bibliotece od wielu lat obok Biesów. Dokupiłam sobie Zbrodnię i karę i wszystkie czekają na dobry czas.
OdpowiedzUsuńJest film o księciu Myszkinie. Nie oglądałam go wówczas, gdy powstał, ale jak przeczytam książkę to go poszukam.
Pamiętam, że w początku lat 70 tych Tatr Stary wystawił Biesy i od tamtego wydarzenia Dostojewski był wznawiany i czytany. Moje książki pochodzą z 1977 roku. Ja Dostojewskiego w teatrze tv, ale jakoś do książek mimo, że je nabyłam nie paliłam się.
Ostatnio przyniosłam z biblioteki Wspomnienia Anny Dostojewskiej. Pozwalają one zrozumieć dlaczego Fiedia spieszył się z oddaniem książek, które miał po prostu w powodu braku czasu nie dopracowane. Stąd może ten Idiota tak ma jak piszesz.Jestem w trakcie nabywania listów Dostojewskiego do żony. Będę siedzieć w Doistojewskim jak skończę Cronina.
Literówki i co tylko jeszcze mi się w poście przytrafiło.
UsuńJa niestety nie oglądałam nigdy ekranizacji żadnej powieści Dostojewskiego ani też żadnego spektaklu na podstawie jego utworów. Będę jednak starała się czegoś poszukać i w miarę swoich możliwości nadrobić zaległości.
UsuńZ tą "nierównością" "Idioty" może być różnie - trudno wyczuć, czy to celowy zabieg, czy wynik pośpiechu...A może to tylko moje subiektywne odczucie? Książka powstawała przez kilkanaście miesięcy, być może to nie wystarczyło, by ją do konca wycyzelować...
Listy baaardzo bym chciała przeczytać, mam również ochotę na książkę S. Cata Mackiewicza, poświęconą Dostojewskiemu.
P.S. A literówki kazdemu się zdarzają, mnie często nawet w recenzjach :-)
"Idiotę" przeczytałem bardzo dawno temu, na studiach, miałem taki okres fascynacji tym pisarzem. Większe wrażenie jednak zrobiły na mnie "Biesy" i przede wszystkim "Bracia Karamazow", chyba najlepsza jego książka. Dosyć niedawno próbowałem sobie powtórzyć "Idiotę", ale to już nie było to, początek rzeczywiście, masz rację, jest trochę nużący i przydługi, wiele nieistotnych informacji, jak się przynajmniej czytelnikowi wydaje :) Teraz, po przeczytaniu Twojej recenzji, widzę, że nie zwróciłem kiedyś uwagi na wiele aluzji i symboli, na które teraz zwracam uwagę. Scenę z obrazem jednak pamiętam. Wiele jest w tej książce wątków autobiograficznych, sam Dostojewski także stał przed plutonem egzekucyjnym, kiedy w ostatniej chwili przyszło ułaskawienie Cara.
OdpowiedzUsuńZ książkami Dostojewskiego jest tak, przynajmniej w moim wypadku, że im bardziej znane, rozreklamowane, tym mniej ciekawe, np. "Zbrodnia i kara". Nabokov nie lubił pisarstwa Dostojewskiego, i znając jego poglądy na literaturę ( z którymi ja osobiście się zgadzam), to nic dziwnego, ale chwalił np. "Sobowtóra". Czytałem też wiele pozytywnych opinii o "Notatkach z podziemia".
Zbyszku, większość dorobku Dostojewskiego jeszcze przede mną (przyznam, że wpędzacie mnie wszyscy w coraz większe kompleksy na tym tle:-) ). Jak już wspominałam, "Zbrodnia..." podobała mi się ogromnie, długo nie mogłam się otrząsnąć po zakończenu lektury i jeszcze jakiś czas potem żyłam na pół w rzeczywistości a na pół w świecie powieści. Z "Idiotą" już tak nie jest, stąd z większą już rezerwą podchodzić będę do kolejnych książek. Myślę, że zacznę właśnie od "Braci Karamazow".
UsuńCieszę się też z pochlebnej opinii Nabokova na temat "Sobowtóra" - mam tę książkę w domu rodzinnym, ale jakoś nigdy nie mogłam się zmobilizować do przeczytania...
A autobiograficzny wątek związany z niedoszłą egzekucją rzeczywiście wiele tłumaczy... Te opisy skazańców pod gilotyną (wspomnienia Myszkina) są bardzo poruszające i zapadają w pamięć.
UsuńNie moge czytac Twojej recenzji, bo "Idiote" czytalam baaardzo dawno temu (wspomnieniu dalam na biblionetce 5,5), a teraz zamierzam sobie go powtorzyc - i chce spojrzec zupelnie swiezym okiem na ksiazke, ciekawa jestem, co w niej za kolejnym czytaniem ujrze (i wtedy dopiero Twoja recenzje przeczytam :-) ).
OdpowiedzUsuńCiekawe podejście :-))) Ale przyznam, że też często tak robię.
UsuńW takim razie dopinguję Cię do lektury, bo chcę potem skonfrontowac z Tobą swoje spostrzeżenia :-) Tylko spisz się, zanim wszystko zapomnę! :-)